Rozmyte tło tak jak wyraźne obietnice PiS są,
Rozmyte tło tak jak wyraźne obietnice PiS są, źródło: nieznane

Obietnice wyborcze PiS! Co obiecał Jarosław Kaczyński?

No, dzisiaj konwencja PiS się odbyła. Jarosław Kaczyński gadał dużo. Troche mi umknęło tyle wzniosłych i propagandowych frazesów było w jego wypowiedziach. Irytowało mnie też to, że ciągle się jąkał i zacinał. Irytowało mnie też to, że obiecał znowu takie rzeczy, że aż trudno w nie uwierzyć, a co dopiero spełnić, czy przebić jak się jest w opozycji!

Co obiecal Jarosław Kaczyński, prezes PiS?

Śmiali się z D. Tuska, że ten obiecał kiedyś "Cud gospodarczy", kiedy tak naprawdę powiedział w swoim premierskim expose, że Polska załsuguje na tenże cud. Tymczasem Jarosław Kaczyński siebie i swoją partię Prawo i Sprawiedliwość kreować się wydaje na cudotwórców, bo przecież, emeryci dostaną nie tylko 13-stą, ale też 14-stą emeryturę. Nie ważne, że dla niektórych to i tak będą kijowe pieniądze, ale propaganda idzie na przód! Musi iść na przód bo opozycja powiedziałą, że 13-stki wprowadzonej raz - aby przekupić emerytów przed poprzedniumi wyborami - nie anuluje i ją zostawi. No to trzeba było dać więcej przecież!

Obiecał Kaczyński także podniesienie płacy minimalnej w 2020 roku do 3 tys. złotych (oczywiście brutto - czyli nie na rękę!) a w 2023 do 4 tys. brutto. Nie to, że mówiło się o tym już wcześniej i nie to, że jest to nieuniknione, ale to, że sami sobie są winni i będą musieli takie podwyżki poczynić, bo wpompowali tyle pieniędzy niepodpartych ludzką pracą w gospodarkę, że złotówka zaczyna tracić na wartości, drastycznie rosną ceny i tak naprawdę komfort życia zaczyna spadać, a nie rosnąć. Jeśli więc nie podniosą płacy minimalnej, to niedługu nie będzie nikt miał pieniędzy na nic, bo nawet poseł, który zarabia ledwo ponad 10 tys. złotych na rękę, nie będzie w stanie za to wyżyć. 

Jakie będą konsekwencje obietnic wyborczych PiS?

Zakłądając, że Jarosław Kaczyński rzeczywiście będzie na tyle "mądry", aby po raz kolejny obciążać budżet Polski kolejnymi kiełbasami wyborczymi, to jakie będą tego konsekwencje!? Celowo też poprzestałem na omówieniu tylko dwóch powyższych przykładów, bo to wystarczy, żeby ukazać powagę sytuacji.

Otóż jeśli emerytom wypłaci się 13-stkę i 14-stkę, to jeszcze nie tragedia - tak mówią niektórzy mądrzy ludzie. Jednak przyjrzyjmy się statystykom: średnia emerytura w kraju wynosi 2236 zł z groszami brutto (GUS 2019), choć najczęściej wypłacana kwota to "bagatela" aż 906 zł netto! 

W 2018 roku emerytów było na okrągło 5,7 mln. Zatem miesięcznie ZUS wypłaca świadczenia oscylujące w granicach 12,7 miliardów złotych! Zatem wypłacenie dwóch dodatkowych emerytur - nietrudno policzyć 12,7 x 2 - będzie kosztowało wszystkich Polaków 35,4 miliardów złotych! To więcej niż program rodzina 500 plus! Skąd na to brać pieniądze? Czy z niedawno przejętego przez ZUS OFE? Tego nie wiem, ale budżet teoretycznie i póki co jest w tym roku bez deficytu, ale o tym za chwilę.

Co się stanie, gdy podniesiemy płacę minimalną?

Na tym skorzystają najmniej zarabiajacy, sfera budżetowa itd. Ale czy na pewno? Ogólnie mówi się, iż płaca minimalna powinna iść w parze z innymi wzrostami takimi jak PKB, ogólne wpływy do budżetu państwa i prosperity sektora prywatnego.

Jeśli zaś z dnia na dzień podniesiemy płacę minimalną, będzie to oznaczało, że część osób z sektora państwowego nagle zacznie zarabiać więcej, choż w przeliczeniu na kwoty netto znowu dupy nikomu ta podwyżka nie urwie. Jednak przede wszystkim wzrosną koszty pracy ze strony naszych pracodawców. I tu zaczynamy błędne koło: więcej podatku CIT do budżetu państwa, więcej składki do ZUS, więcej podatku zabieranego pracownikom itd. Zatem samo podniesienie nagłe płacy minimalnej zaowocuje sfinansowaniem 13-stki i 14-stki emerytów.

Początkowo wszystko się utrzyma samo przez się, ale skutki długoterminowe będą opłakane.

Dlaczego budżet jest bez deficytu?

Odpowiedź jest prosta. Jeśli rząd liczy pieniądze tak, jak większość Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej* (wyjasniam, o co chodzi w Post Scriptum pod artykułem!), to naprawdę mamy się czego obawiać. Każdy kredyt policzony jest jak wpływ do budżetu państwa. I tyle. Są więc pieniądze na 500+, są pieniądze na kolejną kiełbasę wyborczą.

Jednak wszystko się sypnie. Emerytów póki co przybywa i przez ok 20 lat przybywać będzie (w porównaniu do liczby pracujących). Wykształconych elit w naszym pięknym kraju - Polsce - nie przybywa, bo znajdują te osoby lepsze warunki bytowe za granicą. Podniesienie płacy minimalnej spowoduje to, że małe i średnie firmy nie będą w stanie już zatrudnić dodatkowych osób. Co więcej, będą zmuszone do ograniczenia liczby zatrudnionych do minimum i wykorzystania tych, którzy zostaną do maksimum. Niektórzy zapewne sobie nie poradzą na rynku, bo rząd stawia przecież wyłącznie na konsumpcjonizm i dodatkowo robi wszystko, by przyspieszyć recesję.

Lawina zacznie swój bieg. Mniej zatrudnienia, to bezrobocie, bezrobocie to mniej wydawanych pieniędzy na wszystko i na cokolwiek, mniej wydawanych ogółem pieniędzy to znowu plajtujące firmy, które nie są w stanie wypracować jakichkolwiek zysków, a więc zwolnienia i błędne koło, z którego ciężko będzie nam wyjść. Ale oczywiście spłatą kredytów zaciągniętych na 500+ i uporaniem się z kryzysem gospodarczym nie będzie walczył PiS, bo jeśli to nastąpi, to odejdą od władzy w taki czy inny sposób, a sprzątać po nich będzie musiał kto inny! Mam nadzieje, że rozumiecie!

*PS

Z tymi MOPSami chodziło mi o to, co sam doświadczyłem, kiedy moja mama musiała korzystać z usług opiekuńczych, a potem z DPS. 

Kupiła auto: peugeota 206 za 4 tys. zł. Policzyli jej dochód, co już jest dwukrotnym policzeniem dochodu, bo 4 tys. miała uciułane z pracy i emerytury (zanim się pochorowała), co już policzono jako dochód uprzednio, ale dodatkowo zamiana tych samych pieniędzy uwzględnionych wcześniej, zostało policzone jako dochód również.

Czyli innymi słowy - jak masz 4 tys. i zamienisz je na rzecz w postaci złomowego auta, to dla MOPS-u masz 8 tys. zł wpisane w dochód. Chore prawda? Ale to nie koniec.

Mama potrzebowała pieniędzy na leki, opłaty itd. Sprzedała więc samochód, a z racji tego, że to Peugeot 206, udało się sprzedać go też za 4 tys. zł. Zatem mops policzył kolejny dochód. I tak z pensji i emerytury liczonej normalniej przez MOPS miesiąc w miesiąc kupiła mama auto, a MOPS rozmnożył jej pieniądze i policzył w sumie 12 tys. dochodu. Nie muszę mówić, że mama wyszła na tym jak Zabłocki na mydle. Chodziło bowiem o odpłatność za usługi. Dodam tylko, że jeśli chodzi o zmniejszenie tej odpłatności (czyli gra toczy się w drugą stronę), MOPS nie myli już dochodu z przyczhodem i robi tak, że i tak nie da się nic zmniejszyć.

Niemniej jednak morał z tej bajki jest taki, że nasz rząd właśnie w podbny sposób wymanipulował budżetem. To, że ogłosili budżet bez deficytu (o dziwo tuż przed wyborami!) nie znaczy, że w Państwowej kasie nie brakuje pieniędzy! Ale ludzie i tak zagłosują na PiS, bo widocznie lubią dostawać po raz drugi swoje własne pieniądze. Ciekawe, czy radość była by tak wielka, gdyby komuś rząd jako podatek zabrał samochód, a potem mu go dał w prezencie z dolepioną do lusterka kokardką? Czy też by się ta osoba głosująca na PiS cieszyła? Nie mam pytań więcej... pozdrawiam!

Polecam też artykuł i film: https://noalejakto.pl/2019/09/05/polityka-patryka-vegi-juz-w-kinach-czy-zmieni-wynik-wyborow/