wizja artysty o kłótliwych kobietach,
wizja artysty o kłótliwych kobietach, źródło: pixabay.com

Ciągłe kłótnie w związku! Porady, ciekawostki i...

Nie sądziłem, że będę pisał na tym blogu jakiekolwiek artykuły o kłótniach w związku (może nie do końca tak...). To, że będę je pisał wiedziałem, gdyż moja profesja ściśle związana jest z psychologią i oprócz pisania mam z tą tematyką wiele do czynienia, ale że chociaż wymienię to stwierdzenie tu, nigdy nie przyszłoby mi do głowy! Jednak chciałbym Wam opowiedzieć o historii pewnego artykułu związanego z tematem "ciągłe kłótnie w związku".

Ciągłe kłótnie w związku - o co chodzi?

foch

Piszę ten artykulik specjalnie tak, aby wyglądał na artykuł o kłótniach w związku. Oczywiście, jeśli nie interesują Was ciekawostki na temat tajników ludzkiej psychologi i rzeczywiście szukacie czegoś o ciągłych kłótniach w związku przewińcie na koniec artykułu. Link do merytorycznego artykułu - choć napisanego dość żartobliwie - umieszczam poniżej. Dla reszty z Was powiem, iż jest to właśnie ten tekst, od którego zacząłem swoje wywody.

Ciągłe kłótnie w związku to główne słowo/fraza-klucz artykułu, jaki miałem napisać poprzez pośredniczącą platformę dla tzw. copywriterów i ich zleceniodawców. Jest ich co najmniej kilka w polskim internecie, ale na tę chwilę to nie istotne... 

Rzecz w tym, że akurat na temacie znam się dość dobrze. Nie tyle z własnego życiowego doświadczenia, co z wielu godzin zajęć z psychologii na studiach i kilkunastu dogłębnie przestudiowanych książkach naukowych. O artykułach i publikacjach już nawet nie wspominam. Zatem artykuł "Ciągłe kłótnie w związku" jest syntezą pewnych wniosków ujętych w ścisłe ramy 7 tys. znaków ze spacjami. Oczywiście można by na temat kłótni w ogóle i kłótni w związku napisać co najmniej jedną, treściwą książkę, więc w linkowanym pod tymi wywodami artykule zawarłem tylko te najważniejsze sprawy, w dodatku okrojone skrótami myślowymi dla inteligentnych.

Ciągłe kłótnie w związku - sam artykuł prawie jedną wywołał!

No i kliknąłem "wyślij". Dopiero po wysłaniu spostrzegłem, że zamawiającym była kobieta. Już wtedy wiedziałem, że artykuł zostanie odrzucony. Dlaczego tak mi się wydawało? Bo napisałem to trochę zbyt luźno. Nawet na tym blogu nie piszę tak frywolnych tekstów, ale nie to było moim głównym zmartwieniem. Jak przeczytacie ów treść zauważycie, że artykuł nie mówi wyłącznie o tym, jak zgadzać się z kobietą, ale również kieruje porady do pań. Gdyby był adresowany ogólnie, bez wymieniania stron konfliktu, pewnie byłby bardziej neutralny. A pisałem go specjalnie tak, by i dla panów i pań znalazł się w treści nt. ciągłych kłótni w związku jakiś mały "prztyczek" w nos.

Oczywiście pani zachowała się fair, bo nie odrzuciła treści, ale odesłała do poprawy z sugestią, abym sam z wysłania zlecenia zrezygnował (jak twierdziła w trosce o statystyki moje - dzięki!), co też uczyniłem. W komentarzu było napisane, że artykuł apisany jest tak, że po pierwszym akapicie odechciało się czytać, a poza tym jest tam tyle błędów (nie pamiętam o jakie chodziło dokładnie, ale to też było wyszczególnione). Rzeczywiście błędów było kilka, ale były to drobnostki, które zwykle ludzie odsyłają do poprawy i potem bez problemów akceptują. Nie mówiąc już, że zdarzają się one wyjątkowo sporadycznie.

Błędy czy ból?

Jaki z tego wniosek? Są dwie możliwości. Albo ktoś przeczytał pierwszych kilka zdań i się zniechęcił oceniając przy tym cały artykuł za wstęp, którego mogło by nie być, albo poczuł tak zwany ból dupy i się wkurzył na treść, czego oczywiście nie napisał (napisała w zasadzie). Podejrzewam mieszankę jednego i drugiego - to dopiero mieszanka wybuchowa! Właśnie takie podejście pewnie rodzi kłótnie w związku!? Może zamawiająca chciała się czegoś dowiedzieć o swoim związku i nie była zadowolona z odpowiedzi oczekując potwierdzenia swojej doskonałości? Taka teza też padła w treści artykułu!

Przeanalizowałem treść pod kątem błędów. Było kilka rzeczy, które pewnie bym wychwycił, gdybym zrobił korektę treści. Chyba o niej zapomniałem, za co biję się w pierś (mea culpa!). Zwykle czytam napisane artykuły po - powiedzmy - kilkudziesięciu minutach, aby "na świeżo" spojrzeć na składnie, styl itd. Wtedy wychwytuję dziwne i niezrozumiałe zdania, błędy stylistyczne, interpunkcyjne itd. Ciągłe kłótnie w związku, a raczej artykuł na ich temat nie miał tego za dużo. W pierwszy akapicie - rzeczywiście - było trochę słabo. To fakt - przyznaję się. Dalej jednak było już dużo lepiej.

Jak zapewne zauważyliście, lubię dziwną interpunkcję, wtrącenia w nawiasach, myślnikach i przecinkach, dygresje, zdania wielokrotnie złożone itd. Nawet w tym artykule laik znajdzie kilka rzekomych błędów jak np. przecinek przed "albo" kilka paragrafów wyżej (pogrubiony fragment zdania z tym słowem i przecinkiem). To jednak prawidłowo postawiony przecinek. Takich "błędów" w moich tekstach jest wiele. Niektóre treści rzeczywiście są trudne i złożone. Trzeba je umieć przeczytać, ale do tego potrzebny jest wyższy poziom wykształcenia. Zwykle piszę tak, że czyta się płynnie moje teksty - takie opinie słyszę od zleceniodawców. Nieraz ("nieraz" też jest sporny, bo niektórzy twierdzą, że pisze się "nie raz", ale... https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nieraz-i-nie-raz;7030.html) mówią mi zleceniodawcy, że bardzo podoba im się tekst i chcieliby więcej. Nawet, kiedy obawiam się, że napisałem słabą treść. To miłe.

Ciągłe kłótnie w związku - nie tylko w związku!

Niestety stwierdzam, że zamawiająca artykuł miała prawo go odrzucić itd. Nie każdemu muszą się moje wypociny podobać. Zgadzam się, że mam też lepsze artykuły na koncie. Jednak zważywszy na powyższe argumenty skłaniam się ku stwierdzeniu, że coś z bólem dupy musiało tu zajść.

Niemniej jednak nie wyszłem na tym stratny, bo opublikowałem treść na zaprzyjaźnionym portalu, dla którego piszę często. Mam nadzieję, że będzie im służył. A ten artykuł piszę, bo leżało mi to na sercu. Zastanawiam się cały czas, co by było, gdybym tej pani odpisał szczerze dziękując za cenne uwagi i prosząc dokładnie o wytknięcie błędów z cytatem konkretnego miejsca albo z pytaniem, czy coś ją w treści zabolało (oczywiście tak się nie robi, choć nie wiem dlaczego)? Pewnie wywołałbym kłótnię w związku z artykułem. A tak wyżyłem się na prywatnym blogu, nie podając nazwisk i przy okazji pomogę sobie wypozycjonowąć swój tekst... czasem lepiej się wycofać! A jeśli ta osoba to przeczyta i domyśli się, o co chodzi, to serdecznie pozdrawiam!

LINK DO ARTYKUŁU: https://noalejakto.pl/2019/09/19/klotnie-w-zwiazku-skad-sie-biora-i-jak-im-zapobiegac/